Zastanawiacie się, czy Wasz komputer jest bezpieczny? Cóż, może na Waszych dyskach nie zalegają pliki zdolne zmienić bieg historii, niemniej jednak ilość ataków hakerskich w ostatnich miesiącach jest zatrważająca i nie omija nikogo. Nawet największych w branży.
Przypomnijmy, że w zeszłym miesiącu problemy z bezpieczeństwem swoich baz danych miały takie serwisy jak Facebook czy Twitter, skarżyło się Apple, skarżył się i Microsoft, a na samym początku roku atakowano serwery The New York Times i, niedługo później, The Wall Street Journal. Dzisiaj wiemy już, że lista nie jest jeszcze zamknięta. Wirus rozprzestrzeniał się bowiem nie tylko z zainfekowanej strony, jak na początku podejrzewano, ale również z innych źródeł, w tym z co najmniej dwóch witryn oferujących mobilne aplikacje oraz nieustalonej jeszcze liczby stron, które nie były ukierunkowane na dostarczanie softu.
Dlatego też ofiar ataku złośliwego oprogramowania trzeba szukać również poza branżą IT – stali się nimi producenci aut i części samochodowych, agencje rządowe oraz jedna, bardzo znana firma produkująca słodycze. Początkowo uznawano bowiem, że atak jest wymierzony w największe firmy branży technologicznej i komunikacyjnej, okazuje się jednak, że cyberprzestępcy wcale nie mieli tak sfokusowanych celów, a najprawdopodobniej chcieli zarazić jak największą liczbę systemów komputerowych. Ta teza została potwierdzona również przez szefa ochrony portalu Facebook, który stwierdził, że nie ma dowodów, aby ofiarami ataku miały być podmioty należące do jednej branży.
Sam serwis, krótko po wykryciu złośliwego oprogramowania deklarował, że sprawców będzie ścigać ramię w ramię z federalnymi organami egzekwowania prawa i wygląda na to, że śledztwo trwa. Pytania dotyczące tematu zadane przez redaktorów The Verge zostały przez FBI zbyte, nie ma więc jednak pewności. Niemniej wydaje się, że skoro atak zatoczył szersze kręgi, niż się pierwotnie wydawało, FBI nie będzie informować opinii publicznej o niczym, co mogłoby zaszkodzić śledztwu, co w praktyce oznacza całkowitą ciszę ze strony organów prawnych.
Do tej pory nie została także ustalona lokalizacja, z której zaczęto rozsyłać malware. W międzyczasie w doniesieniach pojawiały się Chiny i rejony Europy Wschodniej (brano pod uwagę Ukrainę i Rosję), jednak skala ataku każe domniemywać, że mogła za nim stać organizacja przestępcza rozproszona na całym świecie, nie zaś konkretny kraj. W momencie, w którym na jaw wypłynęło sporo nowych informacji okazuje się, że zrodziły one tylko kolejne pytania.
foto: the|G|™ / Foter.com / CC BY-NC-ND