Coraz częściej słyszy się doniesienia zza Oceany, że Amerykanie wprowadzają tablety do swoich szkół. Ostatnio tematem wydawania e-podręczników zainteresowało się Apple. Rzecz jasna, z książek można by korzystać na iPadzie, tudzież na innych z logo nadgryzionego jabłuszka. W Polsce również pojawiły się propozycje wprowadzenia tych urządzeń, jako pomocy w nauczaniu, powstały nawet projekty, które ruszą niebawem – jednym z nich jest „Cyfrowa szkoła” zaproponowana przez rząd.
Czy tablety w szkołach to dobre rozwiązanie?
Istnieje sporo argumentów za. Wśród nich wymienić należy ten, który mówi, że plecaki uczniów zostałyby odciążone. Obecnie uczeń szkoły podstawowej codziennie dźwiga od 3 do nawet 10 kg książek, zeszytów, pomocy naukowych. Ipad, który waży trochę ponad pół kilograma byłby dużym „odciążeniem” – wszystkie książki znajdowałyby się bowiem w jednym, lekkim urządzeniu. Dodatkowo, szereg aplikacji oferowanych przez Apple, urozmaiciłoby edukację. Nawet najnudniejsza lekcja fizyki stałaby się pasjonująca, jeśli uczniowie mogliby przetestować np. działanie prawa Newtona. Dodatkowo, akcesoria do tabletu również okazałyby się pomocne – wśród nich wymienić można nie tylko etui i podstawki, ale na przykład słuchawki Sennheiser. Sklep Apple proponuje również inne, mniej lub bardziej przydatne.
Przejdźmy teraz do wad tego rozwiązania. Wśród nich wymienić należy koszt tego przedsięwzięcia. Jak wiadomo urządzenia nie należą do najtańszych, pojawia się więc pytanie, kto miałby finansować zakup takiego sprzętu – państwo, szkoła czy może rodzice? Dodatkowo, sceptycy wskazują, że iPad nie pozwalałby się skupić uczniom na nauce. Mnogość funkcji i możliwości urządzenia pozwala przecież nie tylko na edukację, ale na doskonałą rozrywkę. Na koniec warto dodać, że uczniowie mogliby stracić kontakt z tradycyjnymi formami nauczania. A przecież i papierowa książka i nauka odręcznego pisania są bardzo ważne, zwłaszcza na początku edukacji.
Czy pomysł ma szanse się sprawdzić? Dopóki nie spróbujemy, nie dowiemy się, jaka jest odpowiedź. Pozostaje śledzić poczynania Amerykanów, a ostatnio też Koreańczyków i czekać aż rozpoczną się pilotażowe projekty w Polsce.