Kto nie idzie do przodu, ten zostaje z tyłu. Zgodnie z tą tezą, podobną do wielu złotych myśli Paulo Coelho, coraz częściej możemy zobaczyć naszych rodziców czy dziadków korzystających z laptopów, niezależnie od tego, czy dopiero co przekroczyli oni czterdziestkę czy wchodzą w okres jesieni życia.
Wiadomo, że to, iż nasi rodzice posiadają laptop, nie zawsze oznacza, że potrafią z niego korzystać. Oczywiście nie ma w tym nic obraźliwego, ponieważ wszelka technologia rozwija się w tak zastraszającym tempie, że pokolenia, które teraz mogą się nazywać młodymi, za kilkanaście lat będą w tym samym położeniu. Warto zaznaczyć, że bycie obecnie reprezentantem tego pokolenia nie jest ani zaszczytne, ani łatwe, właśnie ze względu na starszych, którym musimy/powinniśmy pomagać.
Rozpracowywania funkcji laptopa (o ich wyborze możemy poczytać pod tym adresem) wraz z rodzicem to nie lada sztuka. Bez wątpienia wymaga ona dużej cierpliwości. Kluczem jest tutaj prostota przekazywanych komunikatów i wyższa kultura, która oznacza, że powinniśmy dopasowywać się do obyczajów starszego pokolenia. Nie ma tutaj mowy między innymi o używaniu jakiegokolwiek slangu komputerowego, chyba że rodzic ma go już w małym paluszku. W innym przypadku laptop to komputer, Firefox to internet, strona to nie serwis, Facebook to nie Fejs, a maila się wysyła, nie puszcza – słowem nic nie poszło.
Bardzo istotne są instrukcje konstruowane krok po kroku i wieloetapowe opanowywanie funkcji laptopa oraz tego, co oferuje internet. A więc najpierw logowanie do maila, zapamiętywanie hasła i tworzenie wiadomości, a na późniejszym etapie dodawanie załącznika. Najpierw włączania komputera, przeglądanie folderów, a potem ich tworzenie i dodawanie plików.
I pamiętajmy o jednym – to rodzice i tak nauczyli nas więcej, niż my ich, więc po prostu nie cwaniakujmy 😉